piątek, 1 kwietnia 2011

KOTY W MOIM ŻYCIU

=ja pamiętam jaki dzisiaj dzień a reszta jak nie to mam to gdzieś=


W podstawówce polonistka kazała napisać wypracowanie o naszym zwierzaku. Wszyscy w klasie posiadali jakieś zwierze a ja biedne dziecko nie posiadałam, znana z ekspresji i nadpobudliwości (nawet pielęgniarka w tabeli uwag wpisała nadpobudliwość w mojej karcie zdrowia) moje wypracowanie zaczęłam od: „Mam kota w tym jednego w głowie(... )” i tak oto rozpoczęła się moja opowieść o kocie, którego nazwałam Bonifucklep. I w wieku lat dwunastu zostałam nazwana po raz pierwszy gówniarą. I to przez polonistkę. Do końca nie wiedziałam- za co? Imię zapożyczone od sławnego kota Bonifacego i od klepek w głowie. No cóż NIKT MNIE NIE KOCHA NIKT MNIE NIE LUBI.

Kiedy byłam już w liceum czasami zdarzało mi się wracać późno do domu, co nie cieszyło mojej babci, która udawała, że już śpi i nie słyszy jak kopię w drzwi. Potem udawała pół nocy, że umiera. Jednak nie to było dla mnie nauczką. Pewnego razu wchodząc na klatkę schodową starej kamienicy ,w której jak zwykle sąsiad kradł żarówki w okamgnieniu zauważyłam tylko w górze na półpiętrze dwa małe błyski w oczach i głośny odgłos rozdzierającego się kota, który skoczył w kierunku mojej twarzy. Tylko milimetry dzieliły mnie od kota, do dziś czuję jego wkurzający smród. Zgroza. Od tamtej pory panicznie boję się kotów podwórkowych, domowych, zadbanych i tych zapchlonych. I na kilometr rozpoznam człowieka, który ma kota w domu. Jest zrelaksowany, przytulny ale ma swój charakterek...


Już w dorosłym wieku jeden z moich sąsiadów mieszkający nade mną zafundował sobie kota, który sam sobie z domu wychodził i sam do domu wchodził. Łaził po klatce jak panisko a ja bałam się już wejść do domu i dziwnym trafem sobie mnie upatrzył bo czaił się na mnie wyżej na schodach i za wszelką cenę chciał wskoczyć do mnie do domu jak otwieram drzwi. Raz mu się udało ale narobiłam takiego wrzasku, że sąsiad usłyszał i mnie opieprzył, że mu kotkę wystraszyłam: „Widzi Pani!Co Pani narobiła?! Moja Suzi tak się wystraszyła, że od ścian się poobijała!” Miał szczęście, że w szoku byłam bo bym mu chyba tego kota z balkonu pizdnęła. Na drugi dzień odwiedziłam koleżankę lekarkę, która mi przypisała tabletki antykoncepcyjne i dałam je kotce w serku waniliowym i na miesiąc miałam z głowy. Od tego czasu chodziłam tylko ze sprayem, odstraszającym psy i koty i pryskałam wchodząc na klatkę (a na wycieraczkę to już lałam bez opamiętania).

Obecnie. U nas na podwórku przy pracowni gdzie zwykle parkuję auto przychodzi starsza kobieta i dokarmia koty...lepiej by je wysterylizowała to mniej by jej kasy szło na żarcie dla tych dachowców ale cóż taki ma kaprys, że kocha koty. Ja kocham kwiatki ana niech kocha koty. Koty często na tych zaparkowanych samochodach siedzą i chłoną ciepło z silników. Pewnej soboty pakowałyśmy z Agą auto kwiatami do wyjazdu i przeparkowałam auto z podwórka pod pracownie. Jeszcze na dodatek deszcz jak człowiek się śpieszy. Nagle patrzę i oczom nie wierzę przed moją maską skacze i robi fikołki kot, straszliwie miałcząc!. „Ja pitolę jaka ruja!”Pomyślałam i aż boję się wysiąść z auta a ten prawie skakał na 2 metry wzwyż wprost prawie na wysokości mojego wzroku. Jak nic ruja! Nagle do auta leci jakaś babcia i macha do mnie parasolką:

- Zabiła Pani kota!

-Ja?!!!Nigdy, ja boję się kotów!- krzyczę otwierając szybę

-Wkręcił się Pani w koła! Zabiła go Pani!

-A co ja mam oczy w kołach? Jeszce nie zdechł, że już Pani mówi, że go zabiłam!

-Teraz musi go Pani dobić bo się męczy!

-A co mam zrobić znów wkręcić go w koła???!!

Nagle. Kot padł. I już żaden nerw mu nie zadrgał a po chwili już był plackiem bo przyległ do asfaltu od deszczu. Biedny schronił się przed deszczem między koła a nadkole mojego auta. Słowo. Nie widziałam.


Po kilku dniach Aga woła mnie z pracowni na ulicę.Na ulicy stoi mój zaparkowany samochód a za nim na krawężniku siedzi pijak na co Aga:”Tylko uważaj i nie wkręć go w koła!”


Pozdrawiam wszystkie moje koleżanki, które mają koty (a czasami aż dwa) i muszą zamykać biedne zwierzęta w łazienkach lub pokojach, jak ja ich odwiedzam w ich własnym domu. Buźka.

Ps. Przepraszam wszystkich, że ( niespecjalnie )zabiłam tego kota!